W ostatnim czasie spotkałem się na chacie lub w postach, czy też różnych dyskusjach z kwestiami utraty głosu u wokalistów. Napiszę to jako taki artykuł oparty o to, co wyczytałem czy też samemu doświadczyłem oraz miałem okazję usłyszeć oglądając godzinami wywiady z przeróżnymi śpiewakami.
Pierwsze, co wypadałoby poruszyć to pytanie "Jak to jest, że dobrze techniczni wokaliści się zdzierają?". Chodzi oczywiście o wokalistów zawodowych, bo głównie ich ten problem dotyczy, chociaż zdzieranie się może dopaść kogoś, kto umie śpiewać i nie robi tego zawodowo, tylko niekomercyjnie.
Ciężko jest na to patrzeć systemem zero-jedynkowym, tj. umiem śpiewać - nie zedrę się, nie umiem śpiewać - zedrę się. Sama w sobie technika jest oczywiście bardzo ważna i niewątpliwie zdzieranie można zminimalizować mając odpowiedni warsztat. Nie znaczy to oczywiście, że jak ktoś umie poprawnie śpiewać to jest nieśmiertelny i jest ponad innymi czynnikami wpływającymi na głos. W dalszej części owego artykułu postaram się wymienić przykładowo kilka znanych mi czynników i podstawowych błędów, które są jakby kluczowe w sprawach higieny głosu.
Częstym przykładem zdartych wyjadaczy są wokaliści z lat 70-80. Zdarza się, że niegdyś potężne głosy, posiadające obfitą skalę po latach brzmią matowo, mało dźwięcznie a niekiedy nawet nie brzmią wcale, bo dźwięki wydobywające się z zajeżdżonego gardła są tak potwornie wymęczone, że trudno to zaprezentować publicznie, no i taki śpiewak zostaje w branży jako producent muzyczny lub znika z estrady na czas nieokreślony. Ma na to wpływ kilka ważnych rzeczy, które bywają lekceważone a po czasie poważnie dają się we znaki:
1.MikrofonyJak każdy wie w latach 70-80 pomimo wielkiego wybuchu muzycznego technologia nie stała na tak wysokim poziomie jak obecnie. Wiele topowych zespołów występowała na sprzęcie dokładnie takiej jakości jak macie okazję przetestować w różnych salkach do prób - chodzi oczywiście o te stare piecyki, które po drobnej modernizacji są nie do zdarcia, nawet pomimo swojej zabytkowości. Wszystko fajnie, jednak sprawa chociażby mikrofonów jest nieco bardziej złożona. Wiele razy zdarza się usłyszeć na starych nagraniach to, że wokalistę słabo słychać. Mikrofony w tamtych czasach bywały awaryjne a dodatkowo nie miały aż takiej mocy do zbierania wszelakich wydobytych szeptów. Niejednokrotnie wokaliści musieli wprost krzyczeć, żeby przebić się przez przesterowane gitary. No i tutaj działał dobór naturalny: krzyczałeś zdrowo, złapałeś technikę, śpiewasz dalej; nie krzyczałeś poprawnie, niszczyłeś głos, masz synu problem. Bywało tak, że zespoły wydawały album, robiły karierę a np. w trakcie trasy koncertowej trzeba było odwoływać koncerty, bo wokalista zostawał bez głosu. Reasumując pierwszym czynnikiem był słaby sprzęt mikrofonowy.
2.OdsłuchyTen aspekt jest ściśle powiązany ze zjawiskiem wspomnianym powyżej. Teraz jednak chodzi o słyszalność. Nawet, jeżeli mikrofon dobrze zbierał głos a wokalista na scenie miał słaby odsłuch, spowodowany złym skonfigurowaniem głośności czy też zwyczajnie kijowym sprzętem to starał się śpiewać głośniej niż powinien. W jednym wywiadzie Rob Halford zapytany o to jak to możliwe, że po 40 latach na scenie wciąż potrafi robić piski, śpiewać z chrypami, growlować, mówił, że brak dobrej słyszalności samego siebie na scenie, co za tym idzie śpiewanie głośniejsze niż jest to wymagane to najszybsza droga do zniszczenia sobie głosu. Jeżeli chodzi o taką małą radę dla muzyków, którzy obecnie grają w zespołach, mają próby to pamiętajcie, że nie chodzi o to, żeby wszystko maksymalnie rozgłosić i robić zawody, kto będzie najlepiej słyszalny. Wszystko trzeba ustawić świadomie. Należy pamiętać, że ustawianie sprzętu polega na dosłownie wybraniu minimalnej wymaganej głośności. Ma być tak, żeby każdy się dobrze słyszał, każdy słyszał dobrze każdego ale przy minimalnej głośności jaka jest wymagana. Dodatkowo należy chronić słuch, także wszelkie zatyczki do uszu są mile widziane. Szczególnie dla wokalistów. Mało, że ochronią przed utratą słuchu to dodatkowo zapewnią śpiewakowi komfort słyszenia samego siebie "wewnętrznie".
3.KondycjaŚpiewanie to nie jest nic innego jak pewna forma sportu. Do występowania i śpiewania wymagana jest kondycja. Jak przychodzi komuś zaśpiewać 2 godziny bez przerwy w warunkach koncertowych to musi mieć świadomość, że wydobywając z siebie dźwięki non stop używa wielu mięśni. Wystarczy spojrzeć na kwestie podparcia. Dobra kondycja sprawia, że nawet głośne i trudne piosenki mogą być śpiewane z odpowiednią energią a dodatkowo ktoś, kto jest w dobrej formie nie odczuwa zmęczenia tak szybko jak bywa to w przypadku osób ze słabo rozwiniętą kulturą fizyczną. Jak sobie popatrzycie na artystów, których słuchacie to często uprawiają jakieś sporty, chodzą na siłownie i pracują nad sobą. Jak masz dobrą kondycję to masz w sobie dużo energii, nie jesteś ciągle zmęczony ani owe zmęczenie nie dopada Cię tak szybko. Czym więcej masz siły i energii, tym lepiej się czujesz, co za tym idzie możesz zaśpiewać naprawdę na 100% swoich możliwości a nawet może i więcej.
4.FormaKażdemu wokaliście zdarzają się gorsze dni. U jednych jest to spowodowane tym, że mają jakieś depresje, u innych zwyczajnie nie są usatysfakcjonowani ze swojej twórczości a jeszcze inni imprezują i bardziej od występowania obchodzi ich to co się dzieje poza sceną. Kolejnym ważnym czynnikiem jest też dieta, czym człowiek się zdrowiej odżywia, tym lepiej się czuje a czym lepiej się czuje tym lepszą ma formę. Jak ktoś nie dba o to co je to często się źle czuje a owe złe samopoczucie może go dopaść tuż przed koncertem a wtedy show must go on. Jak się ogląda backstage'owe filmiki zawodowych artystów z niezłym dorobkiem to można bardzo często zobaczyć, że stoły wprost uginają się od rozmaitych owoców i innych potraw. Więcej informacji na ten temat można znaleźć szperając po internecie i szukając wymagań gwiazd względem organizatorów, często odnośnie posiłków. Ja osobiście znalazłem przed koncertem Bon Jovi w Polsce jak na backstage'u pokazywali ekipę, która jeździ wraz z zespołem, no i do państwa, w którym jest koncert wraz z muzykami i wszelakiej maści technikami przyjeżdża odpowiedni sztab dietetyków i kucharzy, którzy skrupulatnie dbają o to co muzycy jedzą. Podobne zjawiska mają miejsce w przypadku wielu innych zespołów ale gdybym chciał to wszystko opisać to musiałbym wydać to w pdfie
5.UżywkiNiektórzy mówią, że pomogły im w osiągnięciu sukcesu muzycznego, inni tylko dla nich uprawiają muzykę a jeszcze inni przez nie tracą głos. Wydaje się, że papieros, piwko i działka narkotyków dla prawdziwego rock'n rollowca to chleb powszedni. Prawda jest jednak taka, że wielu się na tym nieźle przejechało. Ktoś kiedyś zapytał, że jak to możliwe, by narkotyki niszczyły gardło. No i patrząc na to bardzo bezpośrednio no to zamiast je jeść można je wciągać lub wstrzykiwać (marny ze mnie narko-znawca, bo nie ciągnęło mnie nigdy do używek), czyli bezpośrednio sam proces ich spożywania nie jest dla gardła szkodliwy. Problem pojawia się jednak jak narkotyki zaczynają działać, to samo się też tyczy innych używek. Człowiek nie do końca się kontroluje i śpiewając jest nadpobudliwy i często zdziera sobie gardło krzycząc ponad swoje możliwości i zapominając o tym jak się prawidłowo powinno zaśpiewać, zwyczajnie nie ma 100% kontroli nad ciałem. Inna sprawa to następstwa długotrwałego brania narkotyków i używek. Używki ogólnie niszczą organizm i powodują spadek zarówno formy jak i kondycji. Jak ktoś się źle czuje, ma kaca, to nie jest w stanie przyzwoicie zaśpiewać. No a nawet jeżeli jest to nie da się tego zrobić poprawnie, bo gardło jest wysuszone a masa toksyn znajdujących się w organizmie musi zostać jakoś zneutralizowana, więc skąd tutaj jeszcze znaleźć energię na śpiew?
6.NapojeTrudno tutaj ogólnikowo powiedzieć, że każdy ma pić to czy tamto, żeby przygotować gardło do śpiewu, bo to bardzo indywidualna sprawa. Ja zauważyłem, że zawodowi wokaliści często mają kubki termiczne z kawą na próbach, ja zacząłem to stosować, bo tak lubiłem a po czasie zauważyłem, że jest to zabieg dosyć popularny. Niejednokrotnie widziałem też artystów, którzy spożywają soki. Będąc ostatnio na koncercie Iry widziałem jak Gadowski pił z kubka termicznego kawę (tak to była kawa, bo mówił o tym w wywiadzie) i miał obok w dzbanku nalany jakiś sok, który także regularnie popijał między piosenkami. Ja swego czasu piłem kawę i mineralną na próbach a obecnie popijam sok pomarańczowy ale nie jakieś siki, tylko serio prawdziwy sok 100% oraz wodę mineralną (nie źródlaną). No i w moim przypadku jak napije się soku, który jest lekko kwaskowy to mam od razu pobudzoną do pracy śluzówkę, no a dodatkowo mam całe gardło jakby to powiedzieć nasmarowane. Żeby jednak gardło kompletnie się nie lepiło popijam także wodę niegazowaną, co w np. moim przypadku pozwala zachować idealny dla mnie stan gardła. Ktoś powie, że kawa wysusza no i możliwe, że tak jest, jednak z tego co ja zauważyłem wysusza mnie ona dopiero po jakimś czasie a w czasie samego picia ładnie smaruje gardło, no ale to moje indywidualne odczucie. Tak czy siak bywało i tak, że śpiewacy na scenie tankowali napoje wyskokowe, czy też zimne piwo. Nie trzeba chyba mówić co dzieje się z gardłem, które zostało potraktowane zimnym napojem i jak się to ma do śpiewania. Każdy powinien sobie znaleźć swój indywidualny sposób na nawadnianie gardła i przygotowywanie go do śpiewania. Zapominanie o tym nawet przy bardzo dobrej technice może prowadzić do uszkodzenia głosu.
7.Wysypianie sięNa pewno każdemu się zdarzyło być niewyspanym. Brak wypoczęcia sprawia, że głos nie działa do końca tak jak powinien. Energia, która powinna towarzyszyć w trakcie śpiewania każdej piosenki zwyczajnie się nie pojawia, bo cały organizm jest w kiepskiej formie. Zmęczenie sprawia, że po kilku piosenkach pojawiają się problemy z podparciem, bo zwyczajnie brakuje siły, żeby móc śpiewać w pełni swoich możliwości. Skutkuje to tym, że pojawiają się przeróżne napięcia, dźwięki uciekają a śpiewak desperacko próbuje nie tyle zaśpiewać koncert, co dobrnąć do jego końca, zdzierając się przy tym. W profesjonalnej karierze nie ma możliwości, żeby odwołać sobie koncert, bo się nie wyspało czy coś. Trzeba zaśpiewać w każdym stanie ducha, bo można zwyczajnie stracić widownię a jak ktoś notorycznie kiepsko się czuje, bo imprezuje i nie wysypia się to wciąż się zdziera i jak takowe zdarcie goni zdarcie to ileż tych koncertów można odwołać? Wtedy przestaje się je odwoływać i trzeba śpiewać i znowu się zdzierać z powodu kiepskiej formy. W młodym wieku zdzieranie to pół biedy, bo młody organizm się szybko regeneruje, jednak wraz z kolejnymi latami życia proces ten się wydłuża i wokaliści zaczynają dbać o swój głos a w niektórych przypadkach jest już zbyt późno.
8.TonacjeNie od dzisiaj wiadomo, że każdemu lepiej się śpiewa w wygodnych dla siebie tonacjach. Jest to faktem. Z perspektywy zdrowotnej notoryczne śpiewanie ponad swoją tessiturą czy też pod może wywoływać nieprzyjemne dolegliwości. Dla treningu czy też dla nagrania kilku coverów raz na jakiś czas aż tak negatywnych skutków nie ma. Co innego jeżeli autorskie piosenki są napisane w niewygodnych dla wokalisty miejscach. Wtedy to śpiewak się musi cały czas drzeć lub cały czas męczyć z dołami. Jak piosenka jest w wygodnej tonacji, to leży w tessiturze wokalisty i nawet przy kiepskim dniu można zminimalizować ryzyko zdarcia. Jeżeli zaś jest skomponowana tak, że się ledwo wyrabia to przy gorszej formie można sobie narobić jeszcze więcej kłopotów niż w tym pierwszym przypadku. Nie kierujcie się tym jaki macie typ głosu wg mostów i jakie dźwięki macie śpiewać a jakie nie. Każdy głos jest inny i trzeba to zrobić na wyczucie. Trzeba znaleźć sobie tonację utworów i swoją tessiturę. Najlepiej zwyczajnie jak to mi napisał Acaria wstać sobie rano, iść pod prysznic i zaśpiewać piosenkę acapella dla zabawy, w wygodnej dla siebie strefie, tak żeby nie odczuwać dyskomfortu. To najlepszy sposób, żeby dopasować do własnego głosu tonacje utworu. Wokaliści, szczególnie rockowi mają tendencje do śpiewania kto wyżej, ja sam może i na forum śpiewam nieco ponad swoją tessiturą, jednak jak piszę własne piosenki i komponujemy je z zespołem to układam sobie linię melodyczną oraz dobieram tak tonację, żeby mieć pełen komfort i czasami nawet jak mam gorszy dzień to jestem w stanie te 3 godziny na próbie śpiewać i dobrze brzmieć, przy tym się nie zdzierając. Trzeba pamiętać, że śpiewanie to nie wyścigi, no i nikt wam nie powie gdzie macie śpiewać. Każdy musi nabrać na tyle świadomości, żeby sobie wyczuć to miejsce, bo nikt tego za was nie zrobi. Rockmani 70' i 80' wiele razy śpiewali wyżej niż umieli i stracili swoje głosy, chcieli się ścigać. No a Ci, którym tego głosu jeszcze troszkę zostało obecnie obniżają tonację i dopasowują wszystko pod swój głos, czasami nawet zmieniając linię melodyczną. Inni zaś, którzy brzmią przez całą karierę dobrze przestrzegają zasad higieny głosu i mają piosenki napisane tak, żeby brzmieć w nich możliwie najlepiej, nawet gdy przytrafia się gorszy dzień.
9.Rozśpiewka i przygotowanie do śpiewuRozgrzewka to jest coś o czym nie można zapominać zarówno w sporcie jak i śpiewie. Nie można rzeczy traktować tak, że "o pierwsza piosenka to się tam rozśpiewam a dalej pójdzie". Każdy dźwięk, który czegokolwiek więcej wymaga, jeżeli głos nie jest przygotowany do śpiewania, może wpłynąć na zdarcie. Jeżeli śpiewa się jakiś numer bez odpowiedniego przygotowania głosu to niestety trzeba się liczyć z tym, że można gardło sobie zedrzeć i w tym stanie przyjdzie śpiewać pozostałe piosenki. Przygotowanie do śpiewu to nie tylko zrobienie ćwiczeń wokalnych. Zdecydowanie lepiej się śpiewa jak jest się rozgrzanym tak jak do sportu. Jak ktoś widział backstage Ozzyego Osbourne'a to pewnie zwrócił uwagę jak 60 letni chłopina ma na kartce napisane: x minut ćwiczeń wokalnych, x minut rozciąganie, x minut SKAKANKA. Śpiewanie to nie tylko używanie gardła. W procesie powstawania głosu biorą także udział inne partie mięśni, które trzeba zwyczajnie rozgrzać, żeby dobrze zabrzmieć. Brak przygotowania głosu i ciała do śpiewu negatywnie wpływa na ich prawidłową eksploatację.
10.Zdrowie, foniatraBywało i tak, że śpiewacy odczuwali dyskomfort, jednak nie potrafili znaleźć czasu na foniatrę. Każdy zawodowy wokalista powinien regularnie się badać i sprawdzać stan swojego gardła. Gitarzysta regularnie zmienia struny i co jakiś czas gitarę, bębniarz pałeczki a wokalista niestety takiej możliwości nie ma, także musi dbać o swój instrument wokalny najbardziej jak to tylko możliwe. Muzycy często olewają jakieś przykre dolegliwości i śpiewają do granic wytrzymałości swojego gardła a do lekarza idą dopiero wtedy jak już gardło nie pozwala na wydobycie jakichkolwiek dźwięków. Nie można zapominać o tym, że jeżeli ma się coś z gardłem co się długo utrzymuje to może czas zrobić sobie przerwę i iść rzeczywiście do lekarza, żeby mógł fachowo rzucić na to okiem. To żaden wstyd a od tego zależy przyszłość pretendenta do bycia 60 letnim pieśniarzem, który jakoś brzmi po 40 latach na scenie.
Myślę, że te 10 punktów idąc w parze z techniką wokalną mogą zagwarantować każdemu, kto się do nich dostosuje to, że żywotność gardła będzie przedłużona możliwie najbardziej jak to tylko możliwe. Artykuł jest w 100% mojego autorstwa. Korzystałem z głowy i z tego co miałem okazję się dowiedzieć z przeróżnych źródeł przez ostatnich kilka lat. Hołp ju endżoj yt!